poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Jedz ile chcesz i pozbądź się tłuszczu


Wiem, takich tytułów w sieci można znaleźć mnóstwo. Wyrastają jak grzyby po deszczu. Właściwie nie wiadomo, któremu z nich wierzyć i czy w ogóle są coś warte.

Postanowiłem napisać o tym, jak ja się odżywiam, ponieważ sprawdziłem na swoim przykładzie, co działa, a co nie. Efekty są takie, że w ciągu ostatnich 4 miesięcy przytyłem z 72,7 kg do 75,8 kg, jednocześnie mój poziom tkanki tłuszczowej cały czas utrzymuje się w granicach 8%-11%.

Początkowo, zaraz po zakończeniu postu Dr Dąbrowskiej, miałem głęboką potrzebę pozostania na diecie wegańskiej. Nie trwało to jednak dłużej niż 2 tygodnie i po tym czasie zacząłem wprowadzać do jadłospisu mięso. Postanowiłem jednak, że będę się trzymał w granicach 150-200 g dziennie. Okazuje się, że taka ilość to całkiem spory kawałek kotleta! Pozostałą część mojej diety można opisać jako „Paleo Autoimmune Protocol” (Paleo AIP). Generalnie zasady są takie same, jak w diecie naszych pra-przodków, z tym że dodatkowo eliminujemy całe grupy produktów, które powodują lub mogą przyczyniać się do reakcji alergicznych i zapalnych.


Dlaczego wybrałem taki sposób odżywiania? Otóż, od kilku lat wiem, że jestem chory na Hashimoto, który w wielkim skrócie upośledza działanie mojej tarczycy. Natomiast moja nowa dieta znana jest z tego, że łagodzi objawy tej choroby.

 

Co eliminujemy?

  • Alkohol
  • Jaja
  • Kawę
  • Wszelkie zboża i produkty zbożowe, w tym kaszę jaglaną, ryż, płatki owsiane itd.
  • Nasiona podobne do zbóż jak amarantus, chia, komosa ryżowa
  • Nabiał
  • Warzywa strączkowe
  • Oleje roślinne
  • Cukier i wszelkie słodziki i ich substytuty
  • Nasiona i orzechy, włączając w to nasiona słonecznika, siemię lniane, sezam czy migdały
  • Warzywa psiankowate, do których zaliczamy całą rodzinę papryki, bakłażan, ziemniaki, pomidory
  • Przyprawy pochodzące z nasion, np. kolendra, kmin rzymski, musztarda

 

Co jest dozwolone?

  • Mięso i podroby
  • Ryby i owoce morza
  • Warzywa: zielone, sałaty, brokuł, brukselka, kapusta, kalafior, jarmuż, szpinak, rzodkiewka, burak, marchew, dynia, cebula, czosnek
  • Owoce, wliczając w to awokado, oliwki, kokos

 

Generalnie staram się aby moja dieta była bogata w tłuszcze a do minimum ograniczam węglowodany. Mój jadłospis na każdy dzień tygodnia jest praktycznie taki sam, choć oczywiście przy odrobinie wyobraźni można go dopasować do własnych potrzeb.

Po więcej szczegółów na temat zasad Paleo AIP, zachęcam Cię do odwidzenia strony ThePaleoMom która zainspirowała mój sposób odżywiania i patrzenia na dietę. Myślę, że każdy możne znaleźć tam coś dla siebie. Strona jest również bardzo bogata w opisy przyczyn pewnych dolegliwości oraz skutków nieprawidłowego żywienia.

 

 

Oto co jem:

 

Śniadanie: wielka miska sałat (około 400g): sałat lodowa, sałata rzymska, jarmuż, kapusta pekińska, natka pietruszki, seler naciowy, 2 łyżki oliwy z oliwek

 

Lunch: 250 ml rosołu z szyi indyka (gotowany 3,5 h), bez dodatku sztucznych przypraw typu wegeta, kostka rosołowa itp. Dla zainteresowanych mogę podać przepis J Oczywiście może to być rosół z innego mięsa.

 

Obiad: 150-200 g mięsa (w sumie nie ma to znaczenia jakie, ale pamiętajmy – bez panierki, która jest zabroniona ze względu na pochodzenie od zbóż) lub podrobów, duszone warzywa (bez ograniczeń), surówka z buraka lub marchwi, spora sałatka. Uwaga: pamiętamy o tym, żeby podczas przygotowywania posiłków nie używać mąki ani nabiału. Dzięki temu smaki są prawdziwe a nie „zaciągane”, gęste i ciężkostrawne.

Czasem jem drugi obiad J ale wtedy już bez mięsa.

 

Podwieczorek: jeden owoc np. jabłko, gruszka, czerwony grejpfrut.

 

Kolacja: duszone warzywa do syta z 2 łyżkami oliwy z oliwek.

 

Używam też dość sporo soli himalajskiej (różowej) oraz pieprzu.

 

Trzymam się tej diety bardzo rygorystycznie i nie odpuszczam nawet w weekendy. Nie robię sobie tzw. cheat-days czyli dni kiedy jem co chcę. Uważam, że zatruwanie organizmu ma długofalowe działanie i czasem jeden raz zjedzona pizza może zaprzepaścić z trudem osiągnięte wyniki.

Jak widać po przykładowym jadłospisie jem bardzo mało węglowodanów, chociaż są one oczywiście w warzywach, zwłaszcza korzeniowych oraz w jednym owocu, który jem codziennie. Kilka razy zrobiłem sobie też test na moją tolerancję orzechów, które uwielbiam. Kupiłem paczkę 150 g orzechów włoskich i zjadłem od razu pół. Po około 30 minutach pojawił się u mnie straszny ból głowy, który utrzymywał się przez 24 godziny. Po tym czasie miałem ochotę dokończyć resztę orzechów, co skończyło się, niestety, powrotem bólu. Nie pomogły żadne środki farmakologiczne i musiałem się po prostu przemęczyć kolejny dzień. Ała! Generalnie orzechy włoskie nie wracają już na mój stół.

 

Co do innych orzechów, to czasem jadam je bez uszczerbku na samopoczuciu, ale ograniczam się do jednej garści dziennie. Drugie ustępstwo od Paleo AIP, na które sobie pozwalam, to okazjonalna mała lampka wina (2-3 razy w tygodniu) i od wielkiego święta – szklaneczka whisky. Trzeba być człowiekiem, prawda?

 

Trzy razy w tygodniu mam poranny trening, który zaczyna się o 6:00 rano i trwa około 40-50 minut. Generalnie stosuję TEN PLAN chociaż ostatnio zwiększyłem całkowitą ilość powtórzeń na grupę mięśniową z 20 do 30 w seriach po 3 powtórzenia. Jakiś progres musi być J

 

poniedziałek, 31 października 2016

Jak w 6 tygodni stracić 10kg, czyli dieta inspirowana postem Dr. Dąbrowskiej

Dieta inspirowana w 95% tzw. „postem Dr. Dąbrowskiej”
 
 
 
 
Sama dieta trwa 6 tygodni, ja jednak doliczam do tego jeszcze 1 tydzień na przygotowanie organizmu oraz przynajmniej 2 na wyjście z diety. Razem daje to pełen proces oczyszczenia organizmu, przestawienia się na inny sposób myślenia o odżywianiu i na przyzwyczajenia się do nowych posiłków. Od czasu kiedy skończyłem cały opisany poniżej cykl mam wielką ochotę na wszelkie warzywa i owoce oraz kasze, fasolę czy soczewicę. Natomiast nie wzbudza we mnie emocji mięso, które wcześniej jadłem z uwielbieniem i to w bardzo dużych ilościach.
Przed dietą ważyłem 82 kg a po jej zakończeniu – 72 kg. W ciągu 7 tygodni po zakończeniu postu odzyskałem 6 kg (co było moim celem), z czego większość to masa mięśniowa (badanie na specjalnej wadze impedancyjnej, które traktuję z przymrużeniem oka). Cały czas regularnie ćwiczyłem na siłowni i, co ciekawe, nie zanotowałem istotnych spadków siły. Jedynie co miało miejsce to zauważalnie mniejsza wydolność, czyli moje treningi były krótsze, ale intensywność była taka sama przez cały czas trwania postu.

Etap 1: Przygotowanie – 1 tydzień
Przygotowanie do Postu Dąbrowskiej postanowiłem przeprowadzić cały tydzień. W tym czasie całkowicie zrezygnowałem z wszelkiego nabiału, produktów zawierających gluten oraz z kawy. Starałem się też ograniczać produkty zawierający dużo cukru (chociaż z tym było dość łatwo bo kiedy wyeliminuje się gluten, nabiał i kawę to nie pozostaje zbyt wiele do słodzenia). Oznaczało to dla mnie praktyczne całkowite zaprzestanie jedzenia czegokolwiek, co wytwarza się z mleka lub jaj ale także rezygnację z kasz, płatków, makaronów, pieczywa, ciast, ciasteczek itp.
 
Etap 2: Post Dąbrowskiej – 6 tygodni
Ścisły post owocowo-warzywny rozpocząłem w poniedziałek rano i trał o prawie całe 6 tygodni. Prawie, bo zakończyłem go nie w niedzielę szóstego tygodnia ale już w piątek. Później wyjaśnię dlaczego, ale cały post uznaję za wielki sukces. Generalnie można powiedzieć, że w czasie tego postu nie byłem w stanie zjeść więcej niż 700-800 Kcal. Ciężko jest zjeść więcej, bo wszystko, co się je składa się z dużej ilości wody i błonnika, dzięki czemu żołądek szybko się napełnia. Ponadto, jak sugeruje Dr. Dąbrowska, dzięki tak niskiej podaży kalorii, organizm przestawia się na inny tryb pracy (post) i nie czuje się głodu.
Mój całodzienny jadłospis składał się z wszelkich warzyw (oprócz strączkowych i ziemniaków oraz batatów) i z owoców, głównie z jabłek i grejpfrutów oraz garści borówek (tak jak zaleca Dr. Dąbrowska). Usunąłem z diety również inne, słodsze i bardziej kaloryczne owoce jak banany, gruszki, śliwki i oczywiście awokado. Ponadto wykluczone było nadal wszystko z tygodnia „Przygotowanie” plus dodatkowo mięso, alkohol, tłuszcze, oliwa, nasiona, pestki, orzechy, wszelkie kasze i produkty zbożowe.
Co w tym czasie jadłem:
Suplementy
Ponieważ dieta nie zawiera mięsa codziennie przyjmowałem 1 tabletkę witaminy B12 (Naturell Forte 1000 mg)
Śniadanie
Duża miska sałaty (w takiej misce na co dzień podajemy sałatę na 4 osoby):
1 duży ogórek kiszony
1 duży pomidor
1 duży liść jarmużu
1 pęd selera naciowego
2 garści liści szpinaku (świeżego)
Garść natki pietruszki
Około 5 liści sałaty
Około 5 liści kapusty pekińskiej
Jak miałem ochotę to zamieniałem kapustę pekińską na sałatę rzymską lub mieszankę sałat z supermarketu (taka z foliowej torebki).
Dodatkowo czasem pół średniej papryki czerwonej
Lunch
Duży czerwony grejpfrut
Obiad
Miska ratatui warzywnego (w takiej misce na co dzień podajemy zupę dla 1 osoby), chociaż jak byłem głodny to zjadałem 2 lub 3 takie miski.

Składniki:
3 duże cebule
2 duże papryki (czerwone lub zielone)
3 duże pomidory
5 lub  6 dużych marchewek
2 lub 3 duże cukinie
1 duży seler
1 duży por
1 duży korzeń pietruszki
1 słoik przecieru pomidorowego (np. firmy Motyl – skład powinien być jak najprostszy: same pomidory)
4 łyżeczki soli himalajskiej (różowej)
3 łyżeczki przyprawy do smaku (najlepsza była czubryca zielona, ale czasem stosowałem np. jakąś afrykańską masala)
Dodatkowo dawałem:
1 duży bakłażan lub paczkę szpinaku mrożonego (liściastego, nie szatkowanego)
Sprzęt: największy garnek jak uda się znaleźć, przynajmniej 10 L
Czas: 1 – 1,5 h
Wszystkie składniki kroimy na dość duże części. Ponieważ będą się one długo dusić w garnku, nie ma potrzeby szatkowania w kosteczkę. Duże kawałki będą lepiej oddawać końcowy smak, a cała potrawa będzie miała przyjemne kolory i formę.
Stawiamy garnek na średnim ogniu (uwaga! bez jakiegokolwiek tłuszczu) i wrzucamy obraną cebulę pokrojoną na osiem części. Ja po prostu przekrajałem ją na pół, a potem każdą z połówek jeszcze na krzyż. Wrzucamy na dno garnka.
Co jakiś czas mieszamy, żeby się nie przypaliło w międzyczasie kroimy paprykę na duże kawałki, razem z gniazdem nasiennym. Ja wyrzucałem do śmieci tylko sam zielony ogonek. Dorzucam ją do cebuli. Papryka zaczyna dość szybko puszczać soki, więc od tej chwili już raczej nic się nie przypali. Jeżeli jednak jest taka potrzeba to można wlać 10 ml wody na dno garnka.
Solimy 1 łyżeczkę soli i przykrywamy pokrywką. Zmniejszamy też gaz do minimum tak, żeby wszystko się tylko delikatnie gotowało.
Następnie kroimy pozostałe składniki od najtwardszych do najbardziej miękkich i systematycznie dorzucamy do garnka za każdym razem mieszając zawartość i przykrywając pokrywką. Moim celem było, aby np. twarda marchew dusiła się dłużej niż miękki bakłażan, a najkrócej pomidory. Co jakiś czas solimy i dodajemy przyprawy. Suszone zioła potrzebują trochę czasu zanim uwolnią cały swój aromat i smak. Na sam koniec wrzucamy bakłażan lub szpinak oraz dodajemy przecier pomidorowy.
Może okazać się, że po pokrojeniu wszystkich składników i wrzuceniu ich do garnka, jego pokrywka nie będzie się do końca domykać. To nic; warzywa w trakcie duszenia stracą sporo objętości i w końcu zmieszczą się w garnku J
Po dodaniu ostatnich składników trzeba obserwować konsystencję i smak ratatui, co jakiś czas je przemieszać i być cierpliwym. Wg moich wyliczeń od tego momentu do osiągnięcia idealnego smaku i miękkości warzyw (najlepszym wykładnikiem jest tutaj marchew – jeśli można ją łatwo przegryźć to danie jest gotowe) mija zazwyczaj około 45 minut.
Można przechowywać w garnku przez 5 dni J
Kolacja
Do wyboru jedno, kilka lub wszystko z poniższych:

Garść borówek amerykańskich i 2 jabłka
Pieczona w piekarniku dynia hokkaido: pokrojona w plastry wraz ze skórką dynia posypana ziołami prowansalskimi; pieczemy w 190 st. C przez 14 minut (z termo obiegiem); ja zjadałem czasem nawet 600 gramów
Blanszowane lub gotowane brukselki albo brokuły; po ugotowaniu dodajemy trochę soli lub ziół
Etap 3: Wyjście z postu
2 tygodnie stopniowego wychodzenia z postu, czyli dodawania nowych produktów do diety.
Generalna zasada mówi, że po całych 6 tygodniach należy bezwzględnie post zakończyć. Można oczywiście przerwać go również szybciej, np. po 5 lub 4, jednak najlepsze i najbardziej długotrwałe efekty uzyskuje się po wykonaniu pełnego cyklu. Innym ważnym wyznacznikiem, że już pora przerwać dietę, jest wilczy głód, który pojawił się u mnie właśnie w ostatnim tygodniu, w piątek. Do tej pory nie miałem szczególnego poczucia, że muszę dużo jeść, ale tamtego dnia nie mogłem wytrzymać spokojnie i ciągle burczało mi w brzuchu. W końcu zdecydowałem się, że to chyba to i przerwałem post.
Jak? Pierwszego dnia dodałem ziemniaki, bataty i banany. Przez kolejnych 5 dni niczego nie zmieniałem. Następnie zacząłem dodawać łyżkę oliwy dziennie (np. do sałatki) oraz strączkowe. Tak minęło kolejnych 5 dni. Dziesiątego dnia włączyłem nasiona, pestki i orzechy.
Potem już można jeść wszystko, ale chodzi o to, żeby te najciężej strawne produkty dodawać jak najpóźniej. Słyszałem o osobach, które zbyt gwałtownie wprowadziły do swojej diety tłuszcz i dostały ciężkich skurczy brzucha trwających 3 dni.
Mam nadzieję, że powyższe zainteresuje was na tyle, że też spróbujecie i podzielicie się ze mną swoimi spostrzeżeniami.

Pozdrawiam J

środa, 22 lipca 2015

Moja lista najczęściej popełnianych błędów w treningach na siłowni

Ćwiczenie na siłowni wydaje się bardzo proste. Nie potrzebujesz specjalnego sprzętu, pogoda nie gra roli. Możesz tam pójść zarówno z kolegami jak i zupełnie sam. W sumie to przecież tylko przerzucanie żelastwa. O dowolnej porze, dowolnego dnia jesteś w stanie, o ile tylko Ci się zachce, poćwiczyć tak, jak robią to najlepsi. Ciężko i do utraty tchu. Ale, ale.. Czy to na pewno dobry pomysł?

Czy zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego ci wszyscy ludzie w klubach fitness wyglądają tak samo pomimo upływu czasu? Jak to jest, że ćwiczą i ćwiczą, a ich figura, budowa ciała, poziom tkanki tłuszczowej pozostaje bez zmian? Przecież dają z siebie 200%! Cztery razy w tygodniu! I do tego w weekend przebiegają 20 km!


wtorek, 16 czerwca 2015

Dlaczego nie jem śniadania?


Gdybym dostawał złotówkę za każdym razem, kiedy ktoś zadaje mi to pytanie, już dawno nie musiałbym pracować. Dlaczego odpuszczam sobie śniadanie i przechodzę od razu do obiadu? Co więcej, dwa razy w tygodniu rano ćwiczę tak, jak opisałem to tutaj, a potem lecę do pracy. Żadnych przekąsek, żadnego oszukiwania. Aż do popołudnia. Co mną kieruje?

Założę się, że Twoja pierwsza myśl to: „No dobra, to jest po prostu głupie i szalone!”

piątek, 1 maja 2015

Mój ekspresowy i hardcorowy trening na maksymalną siłę i masę, czyli jak w 40 minut przerzucić cztery tony żelastwa


W jednym z poprzednich moich blogów napisałem jak ćwiczyć z masą własnego ciała i dlaczego moim zdaniem jest to najlepsza forma treningu siłowego budującego wysportowaną sylwetkę. Najważniejsze w nim jest to, że nie da się oszukiwać. Po prostu jeśli przybierasz na wadze ale nie jest to masa mięśniowa, to ćwiczenia kalisteniczne natychmiast sprowadzą cię do parteru. Takie na przykład wyciskanie na płaskiej ławeczce: im więcej ważysz, tym więcej poniesiesz. A dla odmiany weźmy chociażby podciąganie na drążku: jeśli twoja nowa masa to głównie tłuszczyk – będzie ci szło coraz gorzej.

Jedyne wyjście to, w takim układzie, nabierać masy, ale tylko czystej masy mięśniowej.

sobota, 14 lutego 2015

Trening z dala od domu: dlaczego nie warto iść do lokalnego klubu fitness


Ostatnie dwa tygodnie musiałem spędzić poza rodzinnym miastem. Planowałem to od jakiegoś czasu, dlatego pomyślałem, że warto by sprawdzić jak wyglądają tamtejsze kluby fitness. Plan był taki, żeby zaliczyć po dwa w każdym tygodniu i przy okazji treningu sprawdzić czym się różnią od tego, do którego zdarza mi się chodzić kiedy jestem w domu.

Przez kilka dni przed wyjazdem przeglądałem oferty, warunki i dojazd do kilku klubów. Większość z nich miała na tyle dobre galerie fotografii, że byłem w stanie rozeznać, która z nich ma stanowiska do przysiadów i martwego ciągu, a  na której nie ma nawet drążka do podciągania. Generalnie problem polegał na tym, że fotki fotkami, a atmosferę klubu robią ludzie.

niedziela, 28 grudnia 2014

Jak przetrwać Wigilię przy rodzinnym stole i nie przytyć?


Jak przygotować się do Wigilijnego obiadu, jak przetrwać i nie zmarnować tych wszystkich miesięcy wyrzeczeń i ciężkiej pracy.
Zakładam, że tak jak ja zadawałeś sobie to pytanie od dawna. Przecież wiadomo, że ani mama ani teściowa nie odpuszczą Ci tłustego karpia, sałatki jarzynowej, łososia w galarecie, barszczu, śledzików, ryby po grecku a potem kutii, makowca, ciasteczek, pierniczków (taki zestaw był u mnie) i całego bogactwa deserów. A nawet jeśli, to przed Tobą jeszcze dwa dni, podczas których to, czego nie zjadłeś w Wigilię i tak do Ciebie wróci. Pamiętaj też o wizycie u znajomych, podczas której spróbują oni pozbyć się wszystkich swoich niedojedzonych potraw i słodkości Twoim kosztem. Na pewno na „do widzenia” wręczą Ci wielki kawał ciasta, że niby na zdrowie. Nie masz szans!

sobota, 6 grudnia 2014

Dlaczego 10 minut treningu sprinterskiego da Ci więcej niż 3 godziny joggingu?


Zdarzyło Cię się kiedyś oglądać zawody lekkoatletyczne, w szczególności biegaczy?
Obserwowałeś ich zmagania, sprawność, sylwetki? To, jak się poruszają? Którym z nich chciałbyś być?
Jakoś ciężko mi uwierzyć, że chudym długodystansowcem. Nie mam nic przeciwko nim, ale powiedzmy to sobie szczerze – chude kościste ramiona i mizerny wygląd nie robią w tych czasach dobrego wrażenia.

Ja zawsze czekam na sprinterów.
Wchodzą na bieżnię, robią swoje, i wracają z medalami do domu. Wyglądają jak Spartanie z 300 i nie tracą czasu na byle co.
Ich występ to pokaz możliwości ludzkiego ciała i jego pierwotnych instynktów. Sprinter w czasie biegu nie musi zbyt wiele analizować, zastanawiać się nad szczególną strategią.
Startuje i daje z siebie wszystko, tak jakby od tego zależało jego życie. Jego mięśnie pracują z maksymalną prędkością i siłą. Serce pompuje krew jak oszalałe. Każdy element i każda komórka ciała ma za zadanie zrealizować tylko jeden cel – biec jak najszybciej.

Można powiedzieć, że jest to suma najbardziej pierwotnych instynktów, które narodziły się, kiedy homo sapiens gonił mamuta lub uciekał przez drapieżnikami.
Nie musisz ich rozumieć, ale możesz je wykorzystać. Zamiast godzinami truchtać, zrób coś, co ma sens. Daj z siebie 110% i uzyskaj efekty. Zrób krótki efektywny trening, zamiast oszukiwać się, że jogging codziennie rano cokolwiek zmieni. To tak, jakbyś oczekiwał, że dużo chodząc zbudujesz olbrzymie umięśnione uda. Moim zdaniem to wielkie nieporozumienie.
Z resztą, sam powiedz jak długo biegasz i co z tego masz?
Biegacze długodystansowi to samochody ekonomiczne z małymi silnikami, małym spalaniem i wzbudzające małe zainteresowanie. Sprinterzy to Ferrari i Bugatti świata bieżni. Każdy by chciał taki mieć i każdy się za nimi ogląda.
Jeśli więc chcesz być autem miejskim, możesz dalej nie czytać.

Trening sprinterski zapewni Ci sylwetkę sprintera.
W porządku, może nie mistrza i zapewne nie po miesiącu. Ale na pewno zaczniesz tracić tkankę tłuszczową, Twoje mięśnie staną się napięte i wyraziste i będziesz czuć się wspaniale. Po joggingu masz ochotę zjeść konia z kopytami. Sprint pozostawi Cię odświeżonym i naładowanym energią.

Mój trening jest bardzo prosty i zajmie Ci tylko 10 minut.
Rozgrzewam się krótko. Może to być 2 minutowy szybki marsz lub dynamiczne rozciąganie. Chodzi o to, żeby przygotować mięśnie i ścięgna do wysiłku. Nie należy jednak przesadzać. Chcesz się rozruszać, a nie zmęczyć.
Następnie wykonuję 20-sekundowy sprint. Daję z siebie wszystko przez te kilka chwil. Oczywiście na początkowym etapie treningów sugeruje, żebyś biegł na 75-80% i stopniowo zwiększał intensywność. Możesz lekko truchtając przejść płynnie do sprintu (tak zwany start lotny), zamiast niepotrzebnie obciążać stawy startując z miejsca.
Po 20 sekundach stopniowo zwolnij i zacznij bardzo wolno iść. To jest Twój czas odpoczynku. Doprowadź oddech do równowagi, rozluźnij się i poczuj jak Twoje serce spowalnia i uspokaja się.
Po 3 minutach wykonaj kolejny sprint. Trzy takie serie i możesz iść do domu.

Tylko tyle???
Dokładnie! W sumie 60 sekund czystego sprintu, a cały trening zajmie Ci 10 minut. Wystarczy, że wykonasz taką sesję raz na 7-10 dni, a efekty dostrzeżesz już po miesiącu. Będziesz czuć się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

Poza tym, po co biegać bez celu, jeśli możesz wykonać trening, do którego przystosowała nas natura?
Jeśli nasze geny zostały ukształtowane podczas polowań i ucieczek przed drapieżnikami, to dlaczego miałbyś tego nie wykorzystać? 

Podziel się ze mną swoimi doświadczeniami. Pisz śmiało!

poniedziałek, 24 listopada 2014

Jak zwiększać obciążenia w ćwiczeniach z masą własnego ciała?


Zwiększanie poziomu trudności w każdej konkurencji jest tym, co sprawia, że stajesz się coraz doskonalszy w tym, co robisz.
Oczywiście można założyć sobie jakiś cel i po dojściu do niego spocząć na laurach. Na szczęście ludzki organizm jest potężną maszyną i doprowadzenie go do ostatecznego limitu zajmie Ci najprawdopodobniej kilka lat.

W przypadku mojego treningu ustawiczne zwiększenie obciążeń jest kluczowe.
Chodzi o to, by regularnie atakować mięśnie nowym , nieznanym im dotąd ciężarem. Ludzki organizm jest cudowną maszyną i bardzo szybko adaptuje się do coraz trudniejszych warunków, dlatego ważne jest, żeby zawsze być o krok z przodu.

sobota, 22 listopada 2014

Kalistenika, czyli dlaczego trening z masą własnego ciała jest najskuteczniejszy


Trenując wiele lat we wszystkich okolicznych siłowniach obserwowałem jak zmieniał się klimat wokół fitnessu i kiedy teraz o tym myślę, dochodzę do wniosku, że wszystko na świecie podlega chwilowym modom.

Mieliśmy modę na ‘koksowanie’ niezależnie od konsekwencji zdrowotnych. Później nadeszła era planów treningowych Colemana i Sonbatego, ćwiczeń na masę ze wspomaganiem kreatyną i glutaminą. W którymś momencie ludzie zaczęli masowo interesować się swoim zdrowiem i kondycją fizyczną, co dało początek treningom funkcjonalnym. Do klubów nieśmiało zawitały archaiczne kettle, potem taśmy trx, piłki bosu, flex-drążki. Fani biegania i joggingu zawładnęli parkami i ścieżkami rowerowymi. Twardziele odkryli CrossFit identyfikowany z treningami amerykańskich Marines! Łał, szaleństwo.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Prosta metoda na wysportowaną sylwetkę i wspaniałe samopoczucie


Niezależnie od tego czy masz nadwagę, jesteś chudy, czy jesteś kobietą czy mężczyzną mam dla Ciebie jedną dobrą wiadomość: wystarczy 45-minutowy trening  dwa razy w tygodniu, by wyglądać świetnie i czuć się wspaniale.
Tak, tylko tyle.

Jak to możliwe?

sobota, 15 listopada 2014

Czym jest pierwotna siła?


Pierwotna Siła to idea, którą oparłem na poszukiwaniu prostych rozwiązań. To pomysł na to, jak połączyć sprawność, zdrowie, życie rodzinne i przyjemność codzienności.

Od wielu lat poszukuję optymalnych rozwiązań, które będą zarazem efektywne i łatwe do realizacji. Wszystko to po to, by codziennie stawać się odrobinę lepszym we wszystkim, co robię i by w życiu zachować równowagę. Właściwe odżywianie i aktywność fizyczna, nauka i praca, rozwój i odpoczynek - wszystko w idealnych proporcjach.

Jeśli lubisz ciężko ćwiczyć po wiele godzin dziennie, zajadać się odżywkami dla kulturystów i wyglądać nienaturalnie – zapewniam Cię – ten blog nie jest dla Ciebie. Jeśli chcesz poświęcić swoje zdrowie by wyglądać „świetnie” – poszukaj innego źródła informacji. Tu nie będzie dziwnych diet, treningów-na-masę ani jedzenia piersi z kurczaka z ryżem.

Moim celem jest pokazanie Tobie, że można być normalnym człowiekiem (no, może nieco szczuplejszym niż inni), świetnie wyglądać i zachować równowagę pomiędzy tym co dla Ciebie ważne, a tym co jest konieczne.

Poszukując odpowiedzi na wiele pytań z życia codziennego doszedłem do wniosku, że większość z nich sprowadza się do tego hasła: Pierwotna Siła.

Pierwotna
Wychodzę z założenia, że człowiek jest częścią środowiska i przez nie został ukształtowany na przestrzeni ewolucji. Jego pierwotne potrzeby i instynkty drzemią w każdym z nas a wystarczy je tylko uwolnić i odpowiednio ukierunkować, by zacząć się rozwijać.
Staram się zrozumieć i zaakceptować to, skąd się wywodzimy i do czego zostaliśmy przystosowani przez naturę. Najczęściej okazuje się, że najprostsze rozwiązania w zakresie chociażby treningu czy diety, są najwłaściwsze.

Siła
Zakładam, że jeśli wprowadzimy w nasze życie kilka prostych i naturalnych dla człowieka zasad, osiągniemy równowagę wewnętrzną, energię oraz zdrowie do późnej starości.
Naszą siłą jest akceptacja tego, jacy jesteśmy, podążanie za naszymi naturalnymi możliwościami i rozwijanie predyspozycji. Człowiek powinien być silny, szybki i zdrowy by cieszyć się życiem. Powinien mieć czas na rodzinę, samorealizację, zabawę i odpoczynek. To podstawy, które dają mocny fundament pod wszystko inne. Siła charakteru to jedyne, czego możesz potrzebować by stawać się lepszym każdego dnia.

Jestem najprawdopodobniej takim samym człowiekiem jak Ty.  Mam pracę, która zabiera mi osiem (lub więcej) godzin dziennie. Mam rodzinę, z którą chcę spędzać jak najwięcej czasu. Moja żona i córka (oraz kolejna w drodze) są dla mnie najważniejsze i uwielbiam patrzeć jak razem się bawią i szaleją wesoło. W tym wszystkim odnajduję czas na pasję, sport, naukę i poszukiwania nowych wyzwań.

Jeśli interesuje Cię, jak w prosty sposób poradzić sobie z dietą, nadwagą, brakiem energii, jeśli chcesz poznać mój sposób na pogodzenie pracy z osiągnięciem wysportowanej sylwetki – zachęcam Cię do przeczytania moich pozostałych postów.