Zdarzyło Cię się kiedyś oglądać
zawody lekkoatletyczne, w szczególności biegaczy?
Obserwowałeś ich zmagania, sprawność, sylwetki?
To, jak się poruszają? Którym z nich chciałbyś być?
Jakoś ciężko mi uwierzyć, że chudym długodystansowcem. Nie mam nic
przeciwko nim, ale powiedzmy to sobie szczerze – chude kościste
ramiona i mizerny wygląd nie robią w tych czasach dobrego wrażenia.
Ja zawsze czekam na sprinterów.
Wchodzą na bieżnię, robią swoje, i wracają z medalami do domu. Wyglądają
jak Spartanie z 300 i nie tracą czasu na byle co.
Ich występ to pokaz
możliwości ludzkiego ciała i jego pierwotnych instynktów. Sprinter w czasie
biegu nie musi zbyt wiele analizować, zastanawiać się nad szczególną strategią.
Startuje i daje z siebie wszystko, tak jakby od tego zależało jego życie. Jego
mięśnie pracują z maksymalną prędkością i siłą. Serce pompuje krew jak
oszalałe. Każdy element i każda komórka ciała ma za zadanie zrealizować tylko
jeden cel – biec jak najszybciej.
Można powiedzieć, że jest to
suma najbardziej pierwotnych instynktów, które narodziły się, kiedy homo
sapiens gonił mamuta lub uciekał przez drapieżnikami.
Nie musisz ich rozumieć, ale możesz je wykorzystać. Zamiast godzinami
truchtać, zrób coś, co ma sens. Daj z siebie 110% i uzyskaj efekty. Zrób krótki
efektywny trening, zamiast oszukiwać się, że jogging codziennie rano
cokolwiek zmieni. To tak, jakbyś oczekiwał, że dużo chodząc zbudujesz olbrzymie
umięśnione uda. Moim zdaniem to wielkie nieporozumienie.
Z resztą, sam powiedz jak długo biegasz i co z tego masz?
Biegacze
długodystansowi to samochody ekonomiczne z małymi silnikami, małym spalaniem i wzbudzające
małe zainteresowanie. Sprinterzy to Ferrari i Bugatti świata bieżni. Każdy by
chciał taki mieć i każdy się za nimi ogląda.
Jeśli więc chcesz być autem miejskim,
możesz dalej nie czytać.
Trening sprinterski zapewni
Ci sylwetkę sprintera.
W porządku, może nie mistrza i zapewne nie po miesiącu. Ale na pewno zaczniesz
tracić tkankę tłuszczową, Twoje mięśnie staną się napięte i wyraziste i
będziesz czuć się wspaniale. Po joggingu masz ochotę zjeść konia z kopytami.
Sprint pozostawi Cię odświeżonym i naładowanym energią.
Mój trening jest bardzo
prosty i zajmie Ci tylko 10 minut.
Rozgrzewam się krótko. Może to być 2 minutowy szybki marsz lub dynamiczne
rozciąganie. Chodzi o to, żeby przygotować mięśnie i ścięgna do wysiłku. Nie
należy jednak przesadzać. Chcesz się rozruszać, a nie zmęczyć.
Następnie wykonuję 20-sekundowy sprint. Daję z siebie wszystko przez te
kilka chwil. Oczywiście na początkowym etapie treningów sugeruje, żebyś biegł
na 75-80% i stopniowo zwiększał intensywność. Możesz lekko truchtając przejść
płynnie do sprintu (tak zwany start lotny), zamiast niepotrzebnie obciążać
stawy startując z miejsca.
Po 20 sekundach stopniowo zwolnij i zacznij bardzo wolno iść. To jest Twój
czas odpoczynku. Doprowadź oddech do równowagi, rozluźnij się i poczuj jak
Twoje serce spowalnia i uspokaja się.
Po 3 minutach wykonaj kolejny sprint. Trzy takie serie i możesz iść do
domu.
Tylko tyle???
Dokładnie! W sumie 60 sekund czystego sprintu, a cały trening zajmie Ci 10
minut. Wystarczy, że wykonasz taką sesję raz na 7-10 dni, a efekty dostrzeżesz już
po miesiącu. Będziesz czuć się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
Poza tym, po co biegać bez celu, jeśli możesz wykonać trening, do którego
przystosowała nas natura?
Jeśli nasze geny zostały ukształtowane podczas
polowań i ucieczek przed drapieżnikami, to dlaczego miałbyś tego nie
wykorzystać?
Podziel się ze mną swoimi doświadczeniami. Pisz śmiało!