niedziela, 28 grudnia 2014

Jak przetrwać Wigilię przy rodzinnym stole i nie przytyć?


Jak przygotować się do Wigilijnego obiadu, jak przetrwać i nie zmarnować tych wszystkich miesięcy wyrzeczeń i ciężkiej pracy.
Zakładam, że tak jak ja zadawałeś sobie to pytanie od dawna. Przecież wiadomo, że ani mama ani teściowa nie odpuszczą Ci tłustego karpia, sałatki jarzynowej, łososia w galarecie, barszczu, śledzików, ryby po grecku a potem kutii, makowca, ciasteczek, pierniczków (taki zestaw był u mnie) i całego bogactwa deserów. A nawet jeśli, to przed Tobą jeszcze dwa dni, podczas których to, czego nie zjadłeś w Wigilię i tak do Ciebie wróci. Pamiętaj też o wizycie u znajomych, podczas której spróbują oni pozbyć się wszystkich swoich niedojedzonych potraw i słodkości Twoim kosztem. Na pewno na „do widzenia” wręczą Ci wielki kawał ciasta, że niby na zdrowie. Nie masz szans!


Na szczęście jest sposób, żeby się przed tym obronić w trakcie, jak i po.
Dzięki niemu nie musisz sobie odmawiać wspaniałej uczty, a Twoi bliscy nie uznają Cię za niegroźnego wariata. 

Uważam, że odchudzania w czasie Świąt, jest bez sensu i o ile nie mieszkasz na bezludnej wyspie, jest również niewykonalne.
Wręcz przeciwnie, jest to czas, kiedy należy być z rodziną i z przyjaciółmi i warto wykorzystać fakt, że wszyscy mają wolne i można na reszcie się spotkać obgadać kończący się rok. Ale masz kilka technik, które stosując możesz bardzo dobrze sobie poradzić.

1.      Omiń śniadanie
To pierwszy i podstawowy element skutecznego przetrwania świąt. Trzy dni to nic strasznego i na pewno dasz radę.
W Wigilię masz ułatwione zadanie, bo zazwyczaj jest tyle roboty, że albo nikt tego nawet nie zauważy, albo wywiniesz się jakąś wymówką w rodzaju „oszczędzam żołądek na wigilijne pyszności” albo „poszczę przed naszą wieczorną ucztą”.
W pierwszy i drugi dzień Świąt też nie powinno być problemu. Wstajesz późno, bo nic Cię nie goni i zanim cokolwiek zjesz możesz wybrać się na spacer, najlepiej dość długi. Kidy wrócisz będzie już pora lunchu, więc możesz coś przekąsić. Pamiętaj tylko, żeby nie był to wielki talerz mięsa albo samo ciasto. Najlepiej weź mały talerzyk, napełnij go tym, na co masz ochotę i nie dokładaj sobie kolejnych porcji. To jedyna zasada. Ja staram się włączyć w to jakieś warzywka, choćby sałatkę jarzynową.

2.      Zminimalizuj spożycie węglowodanów
Można powiedzieć, że jest to kluczowa zasada, a łatwo w niej można przegapić liczne pułapki. Ja generalnie staram się omijać wszelkie makarony, kluski, ziemniaki, placki, kutię, bardzo słodkie ciasta i torty. Ograniczam do minimum wszystko, co jest zrobione z mąki lub cukru.
Na szczęście na wigilijnym stole nie ma tego aż tak dużo. Przystawki? Bez problemu: mięso, wędliny i ryby – czyli można jeść do oporu. Zupa? Cokolwiek by to nie było, nawet jeśli dostaniesz dokładkę, nic się nie stanie. Danie główne – znowu ryba. Jeśli będzie z ziemniakami czy kluskami – możesz sobie nałożyć, ale postaraj się, żeby była to naprawdę mała porcja. Ja biorę jedną łyżkę stołową i tyle. Mało, ale nikt Ci nie powie, że nie spróbowałeś.
Poza tym, jeśli nie ma tam węglowodanów, ja daję z siebie wszystko i zjadam do ostatniego kęsa. W końcu z wigilijnego stołu nic nie powinno się zmarnować ;)
Deser to większa sztuka, ale też można sobie poradzić. Wybieraj takie dania, które mają dużo składników a mało ciasta (czyli mąki). Moja żona jest mistrzynią i jak co roku przygotowała na deser tort orzechowy. Składa się on z biszkopta orzechowego J, w którym nie ma w ogóle mąki, tylko cztery łyżki bułki tartej i trochę cukru. Do tego bita śmietana i borówki. Generalnie ilość węglowodanów na porcję jest mniejsza niż w jabłku, więc można poprosić o dokładkę.
Inną wspaniała opcja to makowiec. Moja teściowa robi go całkowicie bez, ciasta a mak klei się chyba sam z siebie J. Jedyne, z czym muszę sobie poradzić to lukier na wierzchu. Na szczęcie jest go mało i nikt nie zauważa, kiedy dyskretnie zeskrobuję go na talerzyk.
Jeśli natomiast nie masz tyle szczęścia, co ja, to trudno. Musisz gdzieś odpuścić i spróbować choć jeden kawałek. Zawsze też pozostaje wymówka „zjadłem tyle tego cudownego karpia, że na ciasto już nie mam miejsca”.

3.      Poświęć 2 minuty na ćwiczenia
Wigilia ma to do siebie, że wszyscy siedzą i jedzą do późna. Ilość jedzenia nie jest aż taka straszna, ale brak ruchu – tak. Moją tajną bronią jest więc technika, którą zaczerpnąłem z jednej z książek o tajemnicach ludzkiego metabolizmu.
Na kilka, kilkanaście minut przed posiłkiem wykonuję jedno ćwiczenie. Mogą to być pompki, ale znacznie lepsze są przysiad lub podciąganie na drążku. Robię jedną serię do całkowitego zmęczenia i jestem gotowy na ucztę. Moje komórki mięśniowe chcą jeść!
Po posiłku robię to samo. Jedyne, na co zwracam uwagę, to żeby wysiłek miał miejsce w okolicy 30-60 minut po. Chodzi o to, żeby się trochę poruszać tuż po zakończonym obiedzie, ale jednocześnie, aby nie robić tego z pełnym żołądkiem.
W ten sposób wszystkie te cudowne składniki odżywcze, które dostarczam organizmowi zostały choć w części dostarczone do mięśni, a nie tkanki tłuszczowej. U mnie działa to świetnie.

4.      Przez 3 kolejne dni zrób rano trening sprintów
Zajmie Ci to 10 minut każdego ranka, a efekt metaboliczny, jaki osiągniesz będzie o niebo lepszy, niż by się mogło wydawać.
Mój sposób na ten trening opisałem tutaj.

5.      Spaceruj, odśnież chodnik, rusz się
Święta o czas spotkań i relaksu. Postaraj się wyjść z rodziną codziennie na 2-godzinny spacer, najlepiej rano (zamiast śniadania). A jeśli nie jest to możliwe odśnież chodnik przed domem – to pozwoli Ci spalić nadmiar kalorii. No chyba, że nie ma śniegu, a na dworze pada i nikt nie daje się wyciągnąć na żaden cholerny spacer. Wtedy pozostaje zmywanie naczyń po poprzednim dniu, odkurzanie i mycie podług albo inne domowe lekkie aktywności. No chyba, że masz ochotę na cięższy trening.

Jesteśmy już po świętach i kolejny raz udało mi się je przetrwać.
Powiem nawet, że zjadłem tyle pysznego karpia faszerowanego i tyle pieczonej kaczki ile dałem rady, a czuję się świetnie. Potraktowałem ten czas, jak szansę na nadrobienie zaległości w diecie i wyeliminowanie ewentualnych niedoborów. Pamiętałem, żeby trochę się ruszać i uważałem na cukier i węglowodany.

Teraz będzie już z górki – noworoczne postanowienia, Wielki Post itd. Te wszystkie tradycje mają sens, jeśli spojrzeć na nie całościowo J

Zachęcam Cię do komentowania moich postów. Jeśli coś wydaje Ci się niejasne lub chciałbyś, abym rozwinął jakąś myśl – pisz. Chętnie odpowiem. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Komentuj :)