Ostatnie dwa tygodnie musiałem spędzić poza rodzinnym miastem. Planowałem to od jakiegoś czasu, dlatego
pomyślałem, że warto by sprawdzić jak wyglądają tamtejsze kluby fitness. Plan
był taki, żeby zaliczyć po dwa w każdym tygodniu i przy okazji treningu
sprawdzić czym się różnią od tego, do którego zdarza mi się chodzić kiedy
jestem w domu.
Przez kilka dni przed wyjazdem przeglądałem oferty, warunki i dojazd do
kilku klubów. Większość z
nich miała na tyle dobre galerie fotografii, że byłem w stanie rozeznać, która
z nich ma stanowiska do przysiadów i martwego ciągu, a na której nie ma nawet drążka do podciągania.
Generalnie problem polegał na tym, że fotki fotkami, a atmosferę klubu robią
ludzie.